|
|
Jedzenie po brytyjsku Autor: Urszula Małecka
W poniedziałek pachnąca curry potrawa z Indii. We wtorek kuchnia chińska. W środę egzotyczna potrwa u Taja. W czwartek kulinarna wyprawa do Włoch. W piątek czas na zabawę - zupa afrykańska z dużą ilością chilli, jedzona rękami przy pomocy jamu. W sobotę coś z kuchni arabskiej. W niedzielę powrót do korzeni - polski barszcz i pierogi, popijane kompotem. Mieszanina zapachów i smaków, multikulturowa, jak i sama Wielka Brytania. A gdzie w tym wszystkim odnaleźć można czas i miejsce w żołądku na tradycyjne potrawy brytyjskie? I czy w ogóle istnieje coś takiego?
W poszukiwaniu tradycyjnych potraw
Moje zainteresowanie kuchnią brytyjską pojawiło się niespodziewanie i nie wynikło bynajmniej z miłości do gotowania i poszerzania kulinarnych horyzontów. Było raczej czystą konsekwencją rozmowy "o wszystkim i o niczym" z jednym z moich brytyjskich znajomych. Podczas uroczej pogawędki o tym "co polskie" i o tym "co brytyjskie" otarliśmy się o temat narodowych kuchni naszych krajów. Na moje proste pytanie o tradycyjne potrawy brytyjskie, rodowity Anglik zaczął bełkotać coś o puddingach, fish pie'ach i... kurczaku tikka masala. Na koniec zażartował, że przecież w kraju, w którym nikt nie gotuje nie może być tradycyjnych potraw.
Niewiedza mojego znajomego wydała mi się szokująca. Z drugiej strony ubolewałam nad własną ignorancją. Mieszkając już tyle czasu w tym kraju nie potrafiłabym chyba wymienić ani jednej z tradycyjnych brytyjskich potraw. Gdzieś głęboko w moim umyśle majaczyły mi nazwy z serii fish&chips, english breakfast i Yorkshire pudding. Ale tak naprawdę nie potrafiłabym nic więcej na ich temat powiedzieć, ani objaśnić nowoprzybyłemu turyście, czego warto spróbować.
U korzeni brytyjskiej kuchni
Zdolności kuchni brytyjskiej do absorbowania kulinarnych "wynalazków" innych narodów wydają się nieograniczone. Od wieków kolejni przybysze napływający na Wyspy przywozili ze sobą nowe potrawy, przyprawy i zapachy. Historycznie antyczna kuchnia anglosaska znajdowała się pod silnymi wpływami kuchni rzymskiej, w czasach średniowiecznych rolę tą przejęli Francuzi. Normanowie przywieźli ze sobą przyprawy wschodu: cynamon, szafran, pieprz i imbir. Wraz z rozszerzaniem się granic brytyjskiego imperium poszerzały się też nawyki żywieniowe w całym królestwie. Z podległych państw napływały do Wielkiej Brytanii nowe rozwiązania kulinarne i egzotyczne produkty i przyprawy. W ten sposób do Anglii dotarła np. herbata, która w wiekach późniejszych stała się podstawą jakże brytyjskiego five o'clock.
W czasie pierwszej i drugiej wojny światowej kuchnia brytyjska przeżywała swój kryzys. Problemy z importem, jak i system racji żywnościowych uniemożliwiły jej dalszy rozwój. Część tradycji kulinarnych zaczęła powoli wymierać. Lata 70. i 80. XX wieku były okresem powrotu do tego, co brytyjskie. Kucharze na Wyspach zaczęli korzystać z rodzimych składników, wzbogacając paletę smaków zdobyczami z kuchni innych narodów. Dało to podstawy tzw. nowoczesnej kuchni brytyjskiej. Napływ rzeszy imigrantów na przełomie wieków zmienił kulinarny krajobraz Wielkiej Brytanii nie do poznania. Powstanie wielokulturowej społeczności zaowocowało powstaniem wielokulturowej kuchni.
Brytyjskie ikony
Gdyby zapytać przeciętnego turystę z jakim jedzeniem kojarzy mu się Wielka Brytania prawdopodobnie większość odpowiedziała by bez namysłu: fisz&chips. I rzeczywiście nie ma chyba nic bardziej brytyjskiego niż gorące, ociekające tłuszczem frytki i ryba, posolone i zalane dla smaku octem winnym. Historia tej prostej potrawy jest wbrew pozorom dość kontrowersyjna. Różne źródła podają różne daty i miejsca jej powstania. Powszechna zgoda panuje jednak co do tego, że pierwsze bary fish&chips powstały już w XIX wieku. W owym czasie smażoną rybę i frytki serwowało się zawinięte... w gazetę. Tradycję tą kultywują na sposób nowoczesny niektóre bary, nakładając fish&chips do specjalnych pudełek z nadrukami.
Kolejną kulinarną ikoną brytyjskiej kuchni są angielskie śniadania. Serwowane na ciepło, niezwykle kaloryczne i sycące kojarzą się nam raczej z konkretnym obiadem niż z porannym posiłkiem. Skład klasycznego angielskiego śniadania może być różny, w zależności od restauracji i upodobań konsumentów. Nieodłączną jego częścią są jednak tosty z marmoladą lub dżemem, sok pomarańczowy, owsianka, płatki śniadaniowe, smażone kiełbaski, smażony bekon, ryba, smażone pieczarki i pomidory, smażone ziemniaki (hash brown), frytki, smażone jajko, black pudding (rodzaj kaszanki) i fasolka w sosie pomidorowym. Zestaw ten, bynajmniej nie dla osób chcących stracić na wadze, pojawił się na brytyjskich stołach w XIX wieku. I mimo nagonki dietetyków nie stracił on na popularności. Jak wskazują badania, Brytyjczycy konsumują w przeciągu roku 450 tys.ton bekonu, 5, tys. ton kiełbasek i miliony jajek!
Charakterystyczną potrawą dla Wyspiarzy są także różnego rodzaje ciasta (pies) zapiekane z mięsem lub rybą w środku. U źródeł powstania owych potraw legły względy ekonomiczne. Tańsze i mniej wykwintne w smaku mięso można było bez problemu zamaskować w chrupiącym cieście. Chociaż do przytłaczającej większości tego typu potraw wykorzystuje się ciasto, można także spotkać "pie" zapieczone z tłuczonymi ziemniakami na górze. Do najsłynniejszych z nich należą Cottage Pie i Shepherd's Pie.
Kolejnym kultywowanym do dziś zwyczajem kulinarnym Anglików jest tzw. Sunday Roast. Nazwa ta odnosi się do niedzielnego posiłku, składającego się z pieczonego mięsa połączonego z pieczonymi ziemniakami i warzywami. Zwyczaj ten korzeniami sięga czasów średniowiecza, kiedy to wieśniacy pracujący przez 6 dni nagradzani byli pieczonym obiadem. Chociaż nie ma konkretnego zestawu Sunday Roast, najczęściej zapiekanymi mięsami na Wyspach są wieprzowina, wołowina, jagnięcia lub kurczak. Jednym z bardziej rozpowszechnionych jako tradycyjne zestawień jest pieczona wołowina podawana z Yorkshire pudding (krążki wypiekane z ciasta podobnego do naleśnikowego) i warzywami.
Co ciekawe na bazie Sunday Roast powstała kolejna tradycyjna potrawa brytyjska. Ekonomiczni Wyspiarze okazali się bardziej praktyczni niż by się to nam mogło wydawać. Z tego, co już nie dało się zjeść w niedzielę przygotowywano tzw. Bubble and squeak. Podstawą tego posiłku są tłuczone ziemniaki i kapusta, czasem dodaje się także innych warzyw jak groszek, marchewka, brukselka (najczęściej są to warzywa z niedzielnego obiadu). Wszystko to smaży się razem na tłuszczu, aż się nie zarumieni. Danie to serwowane jest najczęściej z zimnym mięsem z Sunday Roast, jakiem lub smażonym bekonem.
Wymienione potrawy stanowią zaledwie kroplę w morzu tradycyjnego jedzenia Wyspiarzy. Mogą stanowić jednak dobry punkt wyjścia dla osób planujących rozpocząć kulinarną podróż po Wielkiej Brytanii. Podróż, którą należy rozpocząć z pustym żołądkiem, przygotowanym na konkretną porcję tłustego jedzenia. Podróż bez liczenia kalorii i diet odchudzających.
Źródło:
|
|